niedziela, 20 grudnia 2009

piątek, 27 listopada 2009

jako ze na dworzu bylo dzis slonecznie i nie padalo a temperatura na plusie wybralismy sie na basen.
po trzasnieciu pieciu zdjec przybiegl do mnei ratownik z informacja ze robienie fotografowanie jest zakazane....dlugo zastanawialismy sie z jakiego powodu i w sumei ciezko powiedziec czemu.prawdopodobnie chodzi o pedofilie i polnagie dzieciaki...cholera wie na szczescie bylismy prawie sami a zuz w kostiumie z kola ratunkowego i udalo sie przemycic kilka fotek.
bylo super ciepla woda kaczka i kolo. zuz ponurkowala trzymana za raczki(nadal nie urwalismy)

basenowanie


wtorek, 24 listopada 2009


w jej wieku to juz skary na odstajace uszy nei pomagaja. probowalismy wciagnac frotte ale poddalismy sie na szczescie rajtopki daja rade. moze nie wyglada wyjsciowo(na spacery nakladamy czapeczke i nikt nie zauwaza)ale skutecznie przyklapuje uszka.

ciezko ja zlapac w kadr bo aparat poniewieral sie niewiadomo gdzie. udalo sie aparat jest i nadl trzaska fotki tyle ze maszynka do golenia sie zgubila.... eh zycie

czwartek, 19 listopada 2009

wogole jej nie meczylismy sama chciala;)

zu ma sie dobrze

i juz po urlopie


wrocilismy.
bylo cieplej i pogodniej, bardziej jesiennie niz zimowo.
mile to uczucie znow znalesc sie w centrum swiata i pooddychac zanieczyszczonym powietrzem.
co za ulga dla pluc a i glowa przestala bolec;)

piątek, 6 listopada 2009

a my ganiamy po podlodze zabawki;)
dwa dni temu sypnelo u nas sniegiem i przez moment zrobilo sie bardzo klimatycznie.
dzis deszcz zmyl resztki zimy. wiec znow jest szarooo i zimno. brrrr a to dopiero poczatek.
staram sie myslec pozytywnie i narazie perspektywa wyjzadu do londynu podtrzymuje mnie przy zyciu. co bedzie dalej nie wiem;) ale mam nadzieje ze uda nam sie tak jak planowalismy urwac na minimum miesiac na wiosne gdzies do hiszpanii.
sa wiec jakies perspektywy..
pela wrocil do roboty, nie zeby z niej zrezygnowal wczesniej ale bylo rozluznienie po wczesnojesiennej nawalnicy. teraz przed swietami znow robi sie bardzo pracowicie.
ale zu juz nie wymaga opieki 24/24 odkad zrobila sie malym dzieckiem i przestala byc tylko pelzakiem potrafi zajac sie soba bardzo dobrez na dluzsze chwile co oboje sobie cenimy;)

udalo nam sie oduczyc ja jedzenia i zabaw w nocy;)
nie bylo taaaaak ciekoz jak niektorzy prognozowali.
po przeczytaniu dwoch ksiazek(sic) na ten temat postanowilismy zastosowac sie do wskazowek i musze przyznac ze efekt by oszalamiajacy.
autorzy obydwu publikacji mowii ze kazde dziecko po 6 miesiacu mozna tego dosc szybko nauczyc ale bylam dosc sceptyczna. zajelo nam to kolo 4 nocy kiedy zu budzila sie kilkakrotnie i domagala sie jedzenia czy moze raczej czegos miekkiego i cieplego do possania;)
mysle ze juz 5 noc byla przespana przez cala trojke. teraz jest luksusowo bo ONA spi od 21 do 6 rano i nawet jesli przebudzi sie to zasypia w mig bez placzu.
tak wiec kolejny sukces;)


a no i ONA opanowuje sztuke stania o wlasnych nogach bez trzymanki;) zaczelo sie trzy dni temu i znajac zawrotne tempo naszego coraka to juz pojdzie migiem.

piątek, 30 października 2009

a u nas jak w miasteczku twin peaks;)

a u nas jesiennie na dworzu i nastroje tez z lekka do aury sie dostosowuja;)
ja z NIA po powrocie z polski przeziebione w domu wypoczywalysmy, juz minelo wszystko katar zniknal jak reka odjol kaszel tez tylko kilka dni sie utrzymywal.
i znow na spacery toczymy sie starym naszym wozkiem(paula dzieki raz jeszcze za wasza mega spacerwke). na rowerowanie nie ma juz aury. w nocy sa przymrozki wiec z rana a w zasazie do poludnia a czasem i dluzej wszystko zaszronione...nie powiem ladnie jest kiedy sie to obserwuje z cieplego domu.
tak na pocieszenie zeby nie zeswirowac na jesieni kupilismy sobie bilety do londka na za 2 tygodnie.
taka wycieczka zeby posciskac sie z przyjaciomi, zrobic zakupy i ukoic bol po rozterce;)
ja pamieietam mowilam ze juz nigdy wiecej londynu ...heheh kilka miesiecy zeczywiscie bylam twarda ale bylo minelo i juz sie rozklejam na sama mysl o tym cholernym miescie.
tak wiec smigamy na tydzien HIPHIPHURA;)
nie moge sie doczekac, oboje nie mozemy ONA nie wie co ja czeka kolejny lot samolotem i nowi wojkowie i ciocie;) rozpieszczanie i calowanie mrrrrrrr
sie rozleniwilam i popadlam w jakis marazm, bateria od aparatu sie wyczerpala wiec nowych zdjec potworaka nie ma ale obiecuje sie poprawic.

piątek, 23 października 2009

wtorek, 29 września 2009

dzis poszlismy zaszczepic zuzola na ostatnie brakujace polio i zdecydowalismy sie zrobic tez pneumokoki,nie do konca oboje byismy przekonani ale pielegniarka troche nas nastraszyla opowiadajac o tym ze zakazenie moze skonczyc sie uszkodzeniami mozgu.
cholera wie czy to sie nie zdaza czesciej niz spadajace sputniki...w kazdym razie dostala dwie szczepinki zniosla to jak zwykle na piatke.
za to pol dnia przespala wiec mielismy troche luzu po wyczerpujacej nocy.
postanowilismy ze dosc juz karmienia noca, ktore zreszta ostatnio zrobily sie czestsze niz kiedys.
po przeczytaniu kilku mardych artykulow na ten temat zaczelismy zastepowac nocne jedzenie smokiem, probowalismy raczej bo zu nie przyzwyczajona do smoka wypluwala go po chwili.
pierwsza pobudka zakonczona sukcesem tatus przycisna dziecko do lozeczka, dal jej sie wyzalic i poszlismy spac, nastepna walka trwala ponad godzine i poddalismy sie na koniec...dostala cyca i poszla slodko spac;)zblizala sie 6 rano za 4 h musielismy stawic sie u lekarza.
dzis wszystcy jak zombie snulismy sie po domu miejmy nadzieje ze jutro bedzie troche lepiej chociaz ze wzgledu na szczepiena dostanie dzis taryfe ulgowa.

środa, 23 września 2009

a u nas po staremu i jednoczesnie powoli.
powoli w przenosni bo faktycznie zamieniamy sie w oczy dookola glowy;)
zu wspina sie na wszystko i czasem udaje jej sie obsunac na podloge bez obrazen ale dosc czesto po prostu ciagnie za soba cos czego sie zlapala....
pela mowi ze podloga drewniana jest miekka w porownaniu z betonowa wylewka;)
lep na szczescie na corka twardy i nie poddaje sie.
codziennie sprawdza czy rzeczywiscie w wiadrku na papier jest tylko papier....czy smietnik przypadkiem nie jest przepelniony. snuje sie po domu i robi za froterke;)
pogoda jeszcze calkiem przyzwoita wiec chodzimy/jezdzimy na spacery to do lasu to do miasta.
w okolicy sporo grzybow wiec zbieramy troche na sluszenie wiecej na marynowanie-glownie kurki.
zu jest doskonala czarownica i rzuca co i raz zaklecia na grzyby. to przyjemnosc chodzic z nia bo po odpowiednim nakierunkowaniu jest w stanie wyczarowac cakiem pokazna kolonie kurek.
pare dni temu na wyprzedazy garazowej kupilismy grabki do czesania-szybkiego zbierania borowek i jagod. bez tego bylo tez niezle ale teraz jest jeszcze lepeij. jedynym problemm jest ze wiekszosc krzakow w okolicy jest juz wyczesana.
wybieramy sie ponownie na basen bo w wanience sa juz szalenstwa, zu zmienia sie w glonojada i wylizuje cala jej powierzchnie. kiecia dala sie pierwszy raz podejsc i poglaskac, o ile mozna nazwac to glaskaniem ale staram sie nauczyc zu co znaczy delikatnie ale ze jest corka artura ciezko jest i pewnie lzej nie bedzie...
do zobaczenia za neicale 2 tygi w wawce.

dwie wariatki ich ich czapki

niedziela, 20 września 2009

pomidorowa zu w nowym kaszkiecie

poniedziałek, 14 września 2009



kapitan pelka w swojej lajbie. pogoda dopisywala lekka bryza rozwiewala burze lokow. syreny na kamieniach w okolicy wyspy- celu podrozy pojawily sie po godzinie zeglowania.
jako ze zapomnial lopaty w poszukiwaniu skarbu kapitan nadal kopie rekami.


sie zaczyna wlazenie na glowe....

środa, 9 września 2009

i juz w domu
bylo super pomoczyysmy sie w cieplym baseniku dla dzieci ze 40 minut zu zachwycona smiala sie do wszystkich dzieci. czas chyba pomyslec o rekawkach do plywania;)
pewnei bysmy dluzej siedzili gdyby nie jedna mala kupa plywajaca w wodzie , ktora wywolala ogolne poruszenie i trzeba bylo wychodzic zeby wode zmienic.....
dojazd na basen z przyczepka zmeczyl mnie o wiele bardziej niz to co przeplynelam ale coz albo rybka albo pipka jak to sie mowi....
bede wieczorem walczyc ze srubokretem i moze uda sie naprawic aparat bo bez niego to zle i smutno szczegolnie ze ona juz nauczyla sie stawac na nogach wyprostowanych trzymajac sie roznych rzeczy. szykujcie sie na chodzace dziecko za miesiac w wawie.
idziemy na basen
pogoda piekna slonce swieci od rana pelaq nabija przyczepke i jazda....
zu zrobia sie okropnie ruchliwa i nie mam czasu na uzpenianie bloga.aparat sie popsul wiec zdjec nei bedzie;) kleska heheh
kupilam dzis bilety da mnie i niej na 5 pazdziernika....tak wiec szykujcie prezenty a my wpadamy na 10 dni odpoczac;)

czwartek, 3 września 2009


wczoraj zmusilam tego co prawie mezem jest zeby zrobil dla naszej pierworodnej zagrode a w zasadzie bramke do tego zeby odgrodzic schody od reszty domu.
troche to zajelo ale w koncu mamy stylowa barierke. zu dosc zadko zapedza sie jeszcze w takte okolice ale z pooju juz wylazi i mysle ze to kwesia dni kiedy do schodow bedzie biegac wiec lepeij byc przygotowanym niz wyciagac ja z klebowiska rowerow pod schodami.
zadowolona oczywiscie jak zazwyczaj bo ma sie na czym podciagac i co wsadzac do buzi, ojciec tez zadowolony bo zadanie dnia wykonane;)

przyczepke nabylismy oczywiscie.
no moze w ktoryms momencie nie bylo to takie pewne ale koniec koncow udalo sie.
troche stara jest ale nie rozni sie niczym od sklepowych nowek nawet nie wyplowiala za bardzo. zielona i na dole stoji . zdjec nei ma narazie.
wycieczka odbyla sie jedna pela ciagnal wagon ja tylko rozgrzewalam miesnie po okolo 380 dniach bezruchu. nie bylo nawet tak strasznie ciezko do miasta -moze dlatego ze wiekszosc z gorki;)
powrot juz byl bolesny....bylo super extra swietnie przejechac sie i pomeczyc lydki,zrobilismy cos kolo 40 km wiec nie tak malo a do tego cigle gora dol gora dol....
plan byl do miasta na jakas starzyzne sie wybrac i powybierac co lepsze smieci...niestety szkoly w ktorej bazar sie odbywal nei znalezlismy za to trafilismy do malenskiego namiatu cyrkowego, w ktorym notabene bylam kilka dni wczesniej na jakis burlesce wykonaniu wariackiej ekipy z oslo.
no wiec w niedziele w cyrku byl dzien dziecka nauka trikow i takie tam...posiedzielismy troche ale zul jeszcze za maly na takie triki....pokrecilismy sie trche ...herbata u znajomych, ogromna kupa szmat pod kontenerem;) takie tam niedzilne przyjemnosci.
jak sie nie chodzi do kosciola tez jakos sobie trzeba ten dzien organizowac;)
fotek z cyrku i dobranoc mowimy i idziemy jesc i spac

piątek, 28 sierpnia 2009

jutro mamy przyczepke do roweruuuuuuuu nareszcie:))))))
znalazlam na stronie internetowej ze jest do kupienia po taniosci niezbyt daleko od oslo i jutro mamy po nia pojechac BUM BUM TRATATATATATAT

czwartek, 27 sierpnia 2009


wczoraj na pierwszy raz na powaznie nakarmilismy ja a w zasadzie jak widac sama sie nakarmila.
marchewka gotowana i wymiksowana...bylo brudno i zabawnie to bylo wczoraj a dzis wielka kupa...po chwili kolejna wielka kupa ale ze nei wzielam jej pod uwage byla wielka kupa na przescieradle i zuzol w srodku a spiacy ojciec obok;)
potem byla tylko trzecia kupa.
znaczy sie ze zjadla cos a nie tylko zabawiala sie lyzka i kubeczkiem.
u nas padaaaaa szaro i pada od rana na szczescie cieplo ale to male pocieszenie jesli i tak na spacer nie da sie wyjsc.

niedziela, 23 sierpnia 2009


23 sierpnia z marchewkowym pozdrowieniem

sobota, 22 sierpnia 2009


dzis bylo tak
najpierw probowala lyzeczka pojesc duszone borowki z jagodami. lyzeczka byla o wile ciekawsza od nowego kwasnego smaku ale jak tylko wyszlam z pokoju to zu rzucila sie na kubek i zacela go wylizywac tarzajac sie po podlodze, oczywiscie wszystko co byo w srodku wylecialo na dywan i pod jej cialko...dywan zrobil sie fioletowy wiec poszlam po gabke i miske z plynem....zanim zdazylam cokolwiek umyc to zu postanowila zajrzec co jest w misce....
skonczyla mokra i napieniona z buzia pelna poprzyklejanych borowek i psich wlosow....
kolejny dzien minal i z mina aniola po przyjeciu odpowiedniej na kilka godzin dawki mleka zasnela...oby do rana;)

piątek, 21 sierpnia 2009


a ona wybrala...

wyszylam , uszylam jej nowa lale ciekoz uszuc fure wiec narazie musi sie zadowolic lalami...
pana chmurka mojego ulubionego zrzucila z wozka w odchlan i nawet nie zdazylam sie z nim pozegnac...zal mi do dzis pani malzowina zostala sama w powiekszajacym sie babincu...teraz nowa pierniczkowa z nogami lubieznie rozszerzonymi i bez wyksztalconych poprawnie rak.
mam nadzieje ze nie podzieli losu chmurki...dlatego ma petelke zeby moc ja przysmyczyc do wozka jak zuz postanowi sie jej pozbyc nie bedzie tak latwo
wrzucialm nowy film z zu w roli glownej.
w przeciagu kilu ostatnich dni zaczela sie poruszac w zastraszajacym tempie. cos takiego jak kocyk juz nie istnieje. przemieszcza sie juz po pododze ruchami sunacymi z elementami podskokow.
az cieko uwiezyc ze od ostatniego nagrania z 7 sieprnia tak bardzo sie zmianila.
mialam wczoraj wieczorem po bardzo wyczerpujacym dniu ze zu przestaje byc juz niemowlakiem i staje sie maym dzieckiem. wg podrecznikow powinno to nastapic dopiero po ukonczeniu roku a ja widze ze juz cos sie konczy bezpowrotnie. bedzie mi barkwac malej kuseczki nawet jesli czesanie warkoczy i przypinanie spinek jest rownie mile.

niedziela, 16 sierpnia 2009

oni pojechali do bergen, w zasadzie polecieli samolotem na kilka dni. pela na 3 dni potem wraca na chwile i znow jedzie na jeden. nie moge sie doczekac kiedy juz zrobi sie troche slabszy sezon i bedzie mniej roboty bo oboje jestesmy zarobieni...ja w domu on gdzies na deszczu w robocie.
pogoda narazie jest calkiem przyzwoita oczywiscie troche pada i wieje ale czuc jeszcze lato, wakacje w powietrzu. zmrok zapada juz coraz szybciej i tak jak w czerwcu bylo ciemno przez 2 godziny w okolicach polnocy to teraz juz o 21 jest prawie ciemno....jednak zima sie zbliza.
ale bedzie to zupelnie inna zima i mysle ze szybko przeleci.
zuzol uczy sie w mig.
w polsce zaczela przekrecac sie z brzucha na pecy i cos tam podpelzywac teraz koltuje sie non stop...brzuuch, plecy, brzuch pecy i juz jest na skraju lozka. uwielbia elektronike;) na widok komputera czy komorki rzuca najlepsze zabawki i z blyskiem w oku wybijajac sie z kolan sunie w ich kierunku.
po babci ma byc wielka elektroniczka tak powiedzialy gwiazdy i wszystko idzie w tym kierunku.

no i faktycznie zu zaczyna przypominac tatusia.
przez to ze spedzam z nia 24 h od ponad 5 miesiecy nie dostrzegalam tego ale teraz juz nawet ja nie mam watpliwosci kto jest ojcem;)