piątek, 26 czerwca 2009


pojechalismy dzis znow nad jezioro.pracy malo a
pogoda od kilku dni jest totalna. upaly po 26 stopni i wytchnienie mozna miec tylko nad woda w lesie.
las jest wszedzie dookola ale jednak nie przebije jezior.
woda ciepla, codziennie cieplejsza czysta ale dna niewidac i jest to dziwne uczucie...

wtorek, 23 czerwca 2009



na promie udalo nam sie przy pomocy wiatru pozbyc raz na zawsze kapelutka....
wyspa ktora wybralismy byla jedna z wiekszych w okolicy ale mimo wszystkookazala sie bardzo malenka.
polezelismy sobie troche na lesnej polanie toz nad brzegiem morza...relaks




pojechalismy dzis na wycieczke na wyspe.
w zasadzie poplynelismy promem miejskim dzialajcym na zasadzie tramwaju.
zanim odjalezlismy wlasciwa przystan troche bladzilismy...ale nie ma tego zlego
bo na natknelismy sie na przeogromne wycieczkowce, jeszcze czegos takiego z bliska nie widzialam...

czwartek, 18 czerwca 2009

pada leje i jest szaroooooo
brrrr

krolowa zarzyczyla sobie dzis stroj aaagegaguuuu i tak tez sie stalo....

środa, 17 czerwca 2009


no i okazalo sie ze w tym miescie dobrobytu nawet dla ptakow buduja bloki....tego jeszcze w polsce nie ma.
a moze w falenicy by sie sprawdzilo?;)

a potem potoczylysmy sie do miasta.
arti zarobiony jest potwornie od ponad tygodnia czasem jednak ma przerwy w ciagu dnia po 4-5 godzin i mozemy sie razm powalesac po oslo.
w zasadzie cala ekipa, ktora teraz najechala pracuje od rana do wieczora a czesto i od rana do nastenego rana...koncerty duze koncerrty.
na szczescie teraz troche przycichnie i bedziemy mogli pospedzac cale dnie razem a nie tylko od 20 do 23)











znalazlam dla zuzola jakis kapelutek...dosc okropny i wyglada w nim jak turystka z polski) ale ze jest bardzo cieplo i wietrznie paradowala dzis w nim...pela przekonywal mnie ze calkiem jej do twarzy i ze w sumei to amerykanie nosza tez takei nakrycia glowy...heheh jakby to bylo lepeij byc z usa niz polski)

na poczatek zdjecie sida-pies oli i garego
znalazlam go dzis rano w salonie w takiej pieknej sytuacji)

sobota, 13 czerwca 2009


dzsi znow piekna pogoda
a dziecko glodne wpycha do buzi wsyzstko co pod reka...ze nogi czasem sie trafia no coz)

piątek, 12 czerwca 2009

dzis typowo norweska pogoda padalo caly dzien
zimno i pada brrrrrr
ze spaceru w lesie nici ledwo udalo nam sie dotoczyc pomiedzy deszczami do sklepu.
co prawda wyprawa do najblizszeg sklepu to tez nielada wyprawa bo 2km w jedna strone. z wozkiem zaladowanym mozna sie niezle nachytac pchajac go pod gorke;)ale warto bylo smakolyki z pakistanskiego sklepu sa niezastapione nawet polskim twarogiem.

w domu gesto gosci od liku czesc tylko na kilka dni czesc na dluzej, wiekszosc do pracy przyjechala wiec i tak siedzialm sama w domu. no nie do konca sama bo w gosciach mamy mame oli, ktora rowniez nudzi sie w domu bo...coz sam nie czaje czemu w koncu ma juz odchowne dzieci i mogla by sie w tany puscic zamiast pucowc kuchnie;)

zu genialna jest i codziennie to pokazuje...kilka tygodni temu zaczela dostrzegac kolorowe punkty-zabawki i inne zajdujace sie w jej okolicy, okolicy oczu teraz juz zaczyna lapac je w raczki i hop do buzi, lapie za wlosy i skrzeczy duzo.
lezec nei chce, siedziec juz jakos ale najchetniej stoji i pdskakuje do gory.
duzo sie smieje i plcze tylko jak ja odkladamy a potem juz na rekach robi mine cwaniaka i usmiecha sie od ucha do ucha...terosystka rosnie.

czwartek, 11 czerwca 2009



ciezko kiepskim aparatem robic interesujace zdjecia a nie lubie robic maniany wiec dzis tylko jedna mala fotka
kolo domu jest ogromny las w zasadzie bezkresny, jeden jego bok ogranicza pole golfowe i okoliczne osiedla ale na wschod i poludnie ciagnie sie bez umieru.
przedwczoraj poszlysmy na spacer z czapka i zuzulem(zuzul w wozku zaniosil sie swoim nowym zwyczajem placzem-ciezko bedzie ja przekonac do wozka, teraz mam metode nakarmic ja az po szyje tzk zeby az sie ulewalo i wtedy do wozka to zasypia i jest ok ale inaczej to bywa i 20 minut placzu...)
a no i ten spacer wiec potoczylysmy sie droga ktora do pewnego momentu znalam, potem skrecilysmy w szutr i dalej dalej dalej po godzinie kiedy wyszlysmy na wieksza polane okazalo sie ze komina, ktory jest naszym drogowskazem nie ma na horyzoncie...zrobilysmy jak sie wydawalo ogromna petle, ktora zajela nam ponad 2h.
teren zroznicowany duzo podjezdow i zjazdow, na rower idealnie na wozek ciezko o tyle ze trzeba sie napracowac rekami i nogami natomista sama nawierzchnia doskonaly drobny szutr zadnych wiekszych kamieni czy korzeni. co jakis czas przechodzi sie wzdloz strumienia...i wszedzie w lesie ogromne omszale glazy.
ponoc zdaza sie ze stada saren przebiegaja droge...
petla jak sie okazalo ma jedynie 7 km...no moze nie jedynie ale pierwszy raz kiedy nia szlam wydawala sie okropnie dluga. wczoraj wyciagnelam na nia artura i zajela namniecale 2 h dzis juz tylko 1,40:)
pot sie lal, slonce siwecilo a zu spala:)na szczescie wozek jest pozadnym wozkiem a nie kolejnym gratem i bez problemow mozemy sobie penetrowac kolice.
jutro wyprawa do miasta mam nadzieje ze bedzzie ladna pogoda...musimy uzupelnic zapasy jedzieniowe bo dzis bylo swieto wszystko w promieniu 10 km pozamykane i musialam na kuskusie dziadowac:)
zu rosninie i dojrzewa w oczach:)
zaczela juz lapac w lapki w zasadzie lapie wszystko co sie da i siup do buzi....

poniedziałek, 8 czerwca 2009






pojechalysmy dzis do miasta zeby w kocnu zobaczyc morze czy tez to co w fiordach sie znajduje.
kilka dni temu pojechalam z zu do miasta metrem i mialam plan zeby dojsc do wody plan byl prosty isc w dol i tylko w dol dodatkowo kierowac sie na slonce...po pol godzienie doszlam do jedynego miesca jakie znalam stacji metra ktora nijak sie niala do portu...pobladzilysmy jeszcze troche ale wody nei namierzylysmy. dzis arti zabral nas do porotu, w zasdzie nad port na waly nad portem i w koncu zobaczylam troche inna strone oslo....
zu w wozku robila znow histerie...ustalilismy ze mimo wszystko trzeba ja przyzwyczaic do nowej trumienki i mimo protestow musi w niej jezdzic. nakarmiona oczywiscie zeby jej w bolu ulzyc.
ale mimo to bywa ciezko...wracajac do domu w miescie zrobilam jakies ciezkie zakupy zaladowalam do torby pod wozkiem i liczylam ze jak juz z merta wyjdziemy zaladujemy sie do autobusu i prosto do odmu...troche sie przeliczylam i autobus co jedzi dwa razy na godzine odjechal wiec wzielam zakasalam rekawy i w wspinackz pod gore z tym majdenam i potworem w trumience wyjacym na cala okolice;)
karmienie po drodzena kamieniu troche ja uspokoilo na tyle ze doejchalam i glowa mi z bolu nie odpadla bo to moglby byc problem....
jutro z ciatka czapka idziemy do lasu sie potoczyc troche i pomeczyc zuzola;)

niedziela, 7 czerwca 2009


nowy wypasiony wozek...wczoraj wieczoram pojechalismy odebrac wozek znaleziony w internecie
kolumbryna wieksza niz poprzednia i ciezsza ale za to komfort bez porownanaia.
zu co prawda odzwyczaila sie od jezdzenia trumienkami i byl krzyk ale juz dzis spala smacznie.

i pojechali my w niedziele na rodzinny spacer nowa fura do okolicznego lasu

piątek, 5 czerwca 2009

czwartek, 4 czerwca 2009

środa, 3 czerwca 2009



my dwie juz dojechane wiec oficjalnie cala trojka staje sie odjechana.
dzis pela dostal zezwolenie na zycie i prace na 5 lat co oznacza ze dla nas takie pozwolenie jest jedynie formalnoscia . pogoda przywiatala nas piekna, przez pierwszych kilak dni bezchmurne niebo i 20 pare stopni...lepiej niz w polsce. dom jak na lazurowym wybrzerzu dwa spore tarasy, ba sloneczne w zalezonisci od pory dnia. duze jasne przestrzenie piekna drewniana podloga...i nawet nasz klita okazala sie calkiem przestronna klita;)


taras od frontu z widokiem na farme, gorki i lasy. dymiacy komin i kilka dzwigow zeby nie zapomniec ze jestesmy 20 minut od centrum.

z tylu domu mniejszy ale za to z wyjsciem do lasu...