pojechalysmy dzis do miasta zeby w kocnu zobaczyc morze czy tez to co w fiordach sie znajduje.
kilka dni temu pojechalam z zu do miasta metrem i mialam plan zeby dojsc do wody plan byl prosty isc w dol i tylko w dol dodatkowo kierowac sie na slonce...po pol godzienie doszlam do jedynego miesca
zu w wozku robila znow histerie...ustalilismy ze mimo wszystko trzeba ja przyzwyczaic do nowej trumienki i
mimo protestow musi w niej jezdzic. nakarmiona oczywiscie zeby jej w bolu ulzyc.ale mimo to bywa ciezko...wracajac do domu w miescie zrobilam jakies ciezkie zakupy zaladowalam do torby pod wozkiem i liczylam ze jak juz z merta wyjdziemy zaladujemy sie do autobusu i prosto do odmu...t
roche sie przeliczylam i autobus co jedzi dwa razy na godzine odjechal wiec wzielam zakasalam rekawy i w wspinackz pod gore z tym majdenam i potworem w trumience wyjacym na cala okolice;)karmienie po drodzena kamieniu troche ja uspokoilo na tyle ze doejchalam i glowa mi z bolu nie odpadla bo to moglby byc problem....
jutro z ciatka czapka idziemy do lasu sie potoczyc troche i pomeczyc zuzola;)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz