sobota, 31 lipca 2010

wtorek, 20 lipca 2010

im wiecej podrozujemy tym latwiej to przychodzi.
teraz dojazd z domu na lotnisko bedzie przyjemneijszy niz na okecie.

remontujemy wciaz. w zasadzie codzienie cos upelszamy w naszej norce.
opolkowalismy sie juz na powazie a o jeszcze nie konciec. arti ma koncepcje na WIELKI MEBEL
ma wypelnic spora przestrzen pokoju...juz sie boje co bedzie jak wrocimy z wawy.
na razie jet pieknie i coraz wiecej przestrzeni sie robi. kolory na scianach juz prawie do konca wrzucony.
tylko czekamy na WM

zuz jak to dziecko raz lepiej i wtedy pokrzykuje z wozka jak tylko zobaczy w oddali plac zabaw, czasem madzien marudy. wiadomo zeby hehe
ostatnio zostala nauczona przez kota przechodzenia pod siatka. idac za przykladem polozyla sie na ziemi wsadzila nogi pod ogrodzenie i usiloala sie przeczolgac lezac na plecach.
zaczela turlac sie, narazie w piaskownicy glownie, zaraz po polewaniu sie wodnista breja.
rozdaje buziaki.

uwaga zu rozdaje buziaki

środa, 14 lipca 2010

czyli ze jestesmy

26 wieczorem my dziewczyny arti kilka dni pozniej.
do zo

juz sie ciesze


a pokoj robi sie coraz piekniejszy ze scian w kolorze obsranym mamy juz wiekszosc pomalowana na morsko maryjkowy. nie przypuszczalam ze taki kolor uzyskuje sie z zieleni i niebieskosci. jest cieplo i egzotycznie.)jutro moze uda sie fotnac cos.
pogoda piekna ptaki cwierkaja tramwaj za rogiem dzwoni. zbieramy meble i deski...akie hobby tyle ze oslo do londynu po raz kolejny sie nei umywa.
nic a nic wogole. tesknknie troche za londynem i milo miec go w zasiegu 2 godzin

wtorek, 13 lipca 2010

o s l o

internet ledwo hula i do tego wieczorami tylko.
my w nowym domu juz od kilunastu dni.powoli rozpakowujemy walizki i ogarniam przestrzen.
malo tu miesca a oczywiscie narobilo sie sporo rzeczy co laza z nami a sa tylko po to ze kiedys sie je w koncu wykorzysta.
upychamy kartony na antresoli w przedpokoju. kuchnia mikrobia jak na 3 osoby. no moze dobrze, jest typowa jak to w blokach tyle ze z 3 osoby spokojne i jednego skrzata rozrabiaka jest duszno.
ale wiele rzeczy z wyprowazki do miasta mnei potwornie cieszy wiec uwazam bilans na plus a remonty w domu mozemy robic w granicach rozsadku ale tych 3 duzych.
z jednej strony kamienicy ulica malo ruchliwa na ktorej koncu sa tramwaje do cenrtum 9 minut,)
rzeka toz za drugimrogiem wodospady i pekne male domki.
wyszlismy z artim a spacer wieczorem w dniu finalow mistrzostw swiata(ktos w koncu wygral?)
i zagladalismy przez okna natelewizory ktore graly w niemalze kazdym mieszkaniu.

no i tak o u nas remonty o ile jest czas bo pela duzo pracuje i ma tylko pojedyncze dni wolne, chociaz wyaje sie ze na kolejne tygodnie jakis zator wie szykuje wiec moze cos wiecej ruszymy.
dzis pojechalysmy z zu do miasta autobusem 7 minut bo zbieralo sie na burze. w miescie obiecany prezent sie pojawil paskudny rozowy wozeczek dla lalki CO SIE GO PCHA... szalenstwo...nie ma jak pchac.
w koncu mamy blisko domu parki pelne dzieci. zu krzyczy ze szczescie na widok placu zabaw ehhehe
zabawa z blotku w kotleciki polaczona z konsumpcja, psucie babek bo stawiac sie jeszcze nei ma  cierpliwosci. hustanie, bujanie tanec po linie i zjezdzalnie. o takie ma wlasnie zycie mloda matka.)

juz bardzo planuje kupic biley do polski na koniec lipca.