wtorek, 29 września 2009

dzis poszlismy zaszczepic zuzola na ostatnie brakujace polio i zdecydowalismy sie zrobic tez pneumokoki,nie do konca oboje byismy przekonani ale pielegniarka troche nas nastraszyla opowiadajac o tym ze zakazenie moze skonczyc sie uszkodzeniami mozgu.
cholera wie czy to sie nie zdaza czesciej niz spadajace sputniki...w kazdym razie dostala dwie szczepinki zniosla to jak zwykle na piatke.
za to pol dnia przespala wiec mielismy troche luzu po wyczerpujacej nocy.
postanowilismy ze dosc juz karmienia noca, ktore zreszta ostatnio zrobily sie czestsze niz kiedys.
po przeczytaniu kilku mardych artykulow na ten temat zaczelismy zastepowac nocne jedzenie smokiem, probowalismy raczej bo zu nie przyzwyczajona do smoka wypluwala go po chwili.
pierwsza pobudka zakonczona sukcesem tatus przycisna dziecko do lozeczka, dal jej sie wyzalic i poszlismy spac, nastepna walka trwala ponad godzine i poddalismy sie na koniec...dostala cyca i poszla slodko spac;)zblizala sie 6 rano za 4 h musielismy stawic sie u lekarza.
dzis wszystcy jak zombie snulismy sie po domu miejmy nadzieje ze jutro bedzie troche lepiej chociaz ze wzgledu na szczepiena dostanie dzis taryfe ulgowa.

środa, 23 września 2009

a u nas po staremu i jednoczesnie powoli.
powoli w przenosni bo faktycznie zamieniamy sie w oczy dookola glowy;)
zu wspina sie na wszystko i czasem udaje jej sie obsunac na podloge bez obrazen ale dosc czesto po prostu ciagnie za soba cos czego sie zlapala....
pela mowi ze podloga drewniana jest miekka w porownaniu z betonowa wylewka;)
lep na szczescie na corka twardy i nie poddaje sie.
codziennie sprawdza czy rzeczywiscie w wiadrku na papier jest tylko papier....czy smietnik przypadkiem nie jest przepelniony. snuje sie po domu i robi za froterke;)
pogoda jeszcze calkiem przyzwoita wiec chodzimy/jezdzimy na spacery to do lasu to do miasta.
w okolicy sporo grzybow wiec zbieramy troche na sluszenie wiecej na marynowanie-glownie kurki.
zu jest doskonala czarownica i rzuca co i raz zaklecia na grzyby. to przyjemnosc chodzic z nia bo po odpowiednim nakierunkowaniu jest w stanie wyczarowac cakiem pokazna kolonie kurek.
pare dni temu na wyprzedazy garazowej kupilismy grabki do czesania-szybkiego zbierania borowek i jagod. bez tego bylo tez niezle ale teraz jest jeszcze lepeij. jedynym problemm jest ze wiekszosc krzakow w okolicy jest juz wyczesana.
wybieramy sie ponownie na basen bo w wanience sa juz szalenstwa, zu zmienia sie w glonojada i wylizuje cala jej powierzchnie. kiecia dala sie pierwszy raz podejsc i poglaskac, o ile mozna nazwac to glaskaniem ale staram sie nauczyc zu co znaczy delikatnie ale ze jest corka artura ciezko jest i pewnie lzej nie bedzie...
do zobaczenia za neicale 2 tygi w wawce.

dwie wariatki ich ich czapki

niedziela, 20 września 2009

pomidorowa zu w nowym kaszkiecie

poniedziałek, 14 września 2009



kapitan pelka w swojej lajbie. pogoda dopisywala lekka bryza rozwiewala burze lokow. syreny na kamieniach w okolicy wyspy- celu podrozy pojawily sie po godzinie zeglowania.
jako ze zapomnial lopaty w poszukiwaniu skarbu kapitan nadal kopie rekami.


sie zaczyna wlazenie na glowe....

środa, 9 września 2009

i juz w domu
bylo super pomoczyysmy sie w cieplym baseniku dla dzieci ze 40 minut zu zachwycona smiala sie do wszystkich dzieci. czas chyba pomyslec o rekawkach do plywania;)
pewnei bysmy dluzej siedzili gdyby nie jedna mala kupa plywajaca w wodzie , ktora wywolala ogolne poruszenie i trzeba bylo wychodzic zeby wode zmienic.....
dojazd na basen z przyczepka zmeczyl mnie o wiele bardziej niz to co przeplynelam ale coz albo rybka albo pipka jak to sie mowi....
bede wieczorem walczyc ze srubokretem i moze uda sie naprawic aparat bo bez niego to zle i smutno szczegolnie ze ona juz nauczyla sie stawac na nogach wyprostowanych trzymajac sie roznych rzeczy. szykujcie sie na chodzace dziecko za miesiac w wawie.
idziemy na basen
pogoda piekna slonce swieci od rana pelaq nabija przyczepke i jazda....
zu zrobia sie okropnie ruchliwa i nie mam czasu na uzpenianie bloga.aparat sie popsul wiec zdjec nei bedzie;) kleska heheh
kupilam dzis bilety da mnie i niej na 5 pazdziernika....tak wiec szykujcie prezenty a my wpadamy na 10 dni odpoczac;)

czwartek, 3 września 2009


wczoraj zmusilam tego co prawie mezem jest zeby zrobil dla naszej pierworodnej zagrode a w zasadzie bramke do tego zeby odgrodzic schody od reszty domu.
troche to zajelo ale w koncu mamy stylowa barierke. zu dosc zadko zapedza sie jeszcze w takte okolice ale z pooju juz wylazi i mysle ze to kwesia dni kiedy do schodow bedzie biegac wiec lepeij byc przygotowanym niz wyciagac ja z klebowiska rowerow pod schodami.
zadowolona oczywiscie jak zazwyczaj bo ma sie na czym podciagac i co wsadzac do buzi, ojciec tez zadowolony bo zadanie dnia wykonane;)

przyczepke nabylismy oczywiscie.
no moze w ktoryms momencie nie bylo to takie pewne ale koniec koncow udalo sie.
troche stara jest ale nie rozni sie niczym od sklepowych nowek nawet nie wyplowiala za bardzo. zielona i na dole stoji . zdjec nei ma narazie.
wycieczka odbyla sie jedna pela ciagnal wagon ja tylko rozgrzewalam miesnie po okolo 380 dniach bezruchu. nie bylo nawet tak strasznie ciezko do miasta -moze dlatego ze wiekszosc z gorki;)
powrot juz byl bolesny....bylo super extra swietnie przejechac sie i pomeczyc lydki,zrobilismy cos kolo 40 km wiec nie tak malo a do tego cigle gora dol gora dol....
plan byl do miasta na jakas starzyzne sie wybrac i powybierac co lepsze smieci...niestety szkoly w ktorej bazar sie odbywal nei znalezlismy za to trafilismy do malenskiego namiatu cyrkowego, w ktorym notabene bylam kilka dni wczesniej na jakis burlesce wykonaniu wariackiej ekipy z oslo.
no wiec w niedziele w cyrku byl dzien dziecka nauka trikow i takie tam...posiedzielismy troche ale zul jeszcze za maly na takie triki....pokrecilismy sie trche ...herbata u znajomych, ogromna kupa szmat pod kontenerem;) takie tam niedzilne przyjemnosci.
jak sie nie chodzi do kosciola tez jakos sobie trzeba ten dzien organizowac;)
fotek z cyrku i dobranoc mowimy i idziemy jesc i spac