
przyczepke nabylismy oczywiscie.
no moze w ktoryms momencie nie bylo to takie pewne ale koniec koncow udalo sie.
troche stara jest ale nie rozni sie niczym od sklepowych nowek nawet nie wyplowiala za bardzo. zielona i na dole stoji . zdjec nei ma narazie.
wycieczka odbyla sie jedna pela ciagnal wagon ja tylko rozgrzewalam miesnie po okolo 380 dniach bezruchu. nie bylo nawet tak strasznie ciezko do miasta -moze dlatego ze wiekszosc z gorki;)
powrot juz byl bolesny....bylo super extra swietnie przejechac sie i pomeczyc lydki,zrobilismy cos kolo 40 km wiec nie tak malo a do tego cigle gora dol gora dol....
plan byl do miasta na jakas starzyzne sie wybrac i powybierac co lepsze smieci...niestety szkoly w ktorej bazar sie odbywal nei znalezlismy za to trafilismy do malenskiego namiatu cyrkowego, w ktorym notabene bylam kilka dni wczesniej na jakis burlesce wykonaniu wariackiej ekipy z oslo.
no wiec w niedziele w cyrku byl dzien dziecka nauka trikow i takie tam...posiedzielismy troche ale zul jeszcze za maly na takie triki....pokrecilismy sie trche ...herbata u znajomych, ogromna kupa szmat pod kontenerem;) takie tam niedzilne przyjemnosci.
jak sie nie chodzi do kosciola tez jakos sobie trzeba ten dzien organizowac;)
fotek z cyrku i dobranoc mowimy i idziemy jesc i spac
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz