czwartek, 18 lutego 2010

a zab kluje sie i kluje

no wlasnie...w zasadzie to ida przynajmniej dwa zeby juz widac na dziaslach wyrazne gorki ale narazie nic wiecej.
zuz zrobila sie marudna nie wiem kto jej powiedzial ze tak trzeba reagowac na zeby bo my staralismy sie o tym nie wspominac.
niewazne....zaczela sie zachwywac jak normalne dziecko poplacze sobie, pokrzyczy;)
arti na szczescie duzo ma nadal wolnego i razem jakos dajemy sobie z jej nastrojami rade ale jak dzis siedzilam z nia prawie caly dzien sama to bylo juz ciezko. dobrze ze wszyscy odpoczelismy w styczniu w polandowie.
my od prawie dwoch tygodni ganiamy za papierem po urzedach;) skoro mamy troche czasu postanowilismy zamknac juz ostateczne formalnosci. zdecydowanie lepiej niz w polsce ale za to formularze po norwesku...babammmmm radzimy sobei z transaltorami i jakos idzie. jutro mam nadzieje ostatnia wizyta.
pogoda z tego co zdazylam sie zorientowac lepsza niz w polsce od dwoch dni lekko pruszy snieg ale w zasadzie od konca grudnia to sa pierwsze opady. temperatury tez tylko lekko spadaja ponizej zera. no i dzien.... juz jest taaaaki dlugi. obawialam sie ze w zimie na przekor temu co bylo latem beda panowaly ciemnosci ale wcale nie dzien byl faktycznie krotki ale nie ustepowal temu co w polsce a teraz wydluza sie o ponad 5 minut codziennie.i do tego duzo slonca. spoko milo tutaj .

przedwczoraj wybralam sie sprawdzic jak na biegowkach sie jezdzi...i musze powiedziec ze bylam bardzo pozytywnie zaskoczona. w poltorej godziny zrobilam sobie calkiem niezle zakwasy ale satysfakcja duza. co prawda nei mam swojego sprzetu ale mam nadzieje ze jeszcze uda mi sie w tym roku cos posuszowac (ku uciesze norwegow, ktorzy robia to z klasa ja wygladam jak ostatni patalach hehehe ale za to wasów nie mam;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz