wtorek, 13 lipca 2010

o s l o

internet ledwo hula i do tego wieczorami tylko.
my w nowym domu juz od kilunastu dni.powoli rozpakowujemy walizki i ogarniam przestrzen.
malo tu miesca a oczywiscie narobilo sie sporo rzeczy co laza z nami a sa tylko po to ze kiedys sie je w koncu wykorzysta.
upychamy kartony na antresoli w przedpokoju. kuchnia mikrobia jak na 3 osoby. no moze dobrze, jest typowa jak to w blokach tyle ze z 3 osoby spokojne i jednego skrzata rozrabiaka jest duszno.
ale wiele rzeczy z wyprowazki do miasta mnei potwornie cieszy wiec uwazam bilans na plus a remonty w domu mozemy robic w granicach rozsadku ale tych 3 duzych.
z jednej strony kamienicy ulica malo ruchliwa na ktorej koncu sa tramwaje do cenrtum 9 minut,)
rzeka toz za drugimrogiem wodospady i pekne male domki.
wyszlismy z artim a spacer wieczorem w dniu finalow mistrzostw swiata(ktos w koncu wygral?)
i zagladalismy przez okna natelewizory ktore graly w niemalze kazdym mieszkaniu.

no i tak o u nas remonty o ile jest czas bo pela duzo pracuje i ma tylko pojedyncze dni wolne, chociaz wyaje sie ze na kolejne tygodnie jakis zator wie szykuje wiec moze cos wiecej ruszymy.
dzis pojechalysmy z zu do miasta autobusem 7 minut bo zbieralo sie na burze. w miescie obiecany prezent sie pojawil paskudny rozowy wozeczek dla lalki CO SIE GO PCHA... szalenstwo...nie ma jak pchac.
w koncu mamy blisko domu parki pelne dzieci. zu krzyczy ze szczescie na widok placu zabaw ehhehe
zabawa z blotku w kotleciki polaczona z konsumpcja, psucie babek bo stawiac sie jeszcze nei ma  cierpliwosci. hustanie, bujanie tanec po linie i zjezdzalnie. o takie ma wlasnie zycie mloda matka.)

juz bardzo planuje kupic biley do polski na koniec lipca.

1 komentarz: